Zazwyczaj mam tak, że coś zobaczę,
przeczytam lub usłyszę, a potem wpada mi pomysł do głowy z którego tworzę
opowieść lub myśl i tak właśnie było dzisiaj.
Rano idąc do pracy, wiatr wiał
tak mocno, że zastanawiałam się dokąd mu się tak śpieszy? Zimno, wietrznie
bardzo nie przyjemnie. Przede mną szła jakaś Mama z trójką dzieci. Nagle jednemu
chłopczykowi wypadła rękawiczka, która za sprawą silnego wiatru potoczyła się w
moją stronę, więc szybko się schyliłam i ją podniosłam. Chłopczyk podszedł do
mnie . Zapytałam się- czy to twoja
rękawiczka? Odpowiedział-tak. Na
co odpowiedziałam – to proszę bardzo,
uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Idąc powiedziałam do siebie - uratowałam rękawiczkę! Ale tak naprawdę,
to uratowałam siebie przed znieczulicą i obojętnością. Mogłam przecież przejść obojętnie,
nie schylać się, a rękawiczka poszybowałaby z wiatrem na ulice, gdzie o jej
losie zadecydowałby jadące samochody. Może to i bardzo błaha historia, a dała
mi wiele radości. Pozwoliłam mi na
dalsze otwieranie się na świat i ludzi. Bo przecież z małych gestów i chwil
jest życie udziergane. Dlatego warto cieszyć się z małych rzeczy, doceniać i
uśmiechać się. Potem, to wszystko wkładamy do naszego pudełka, które nazywa się
duszą.
Powodzenia!
Hania.